Po obejrzeniu "WJCH" naszła mnie taka refleksja. Koterski to człowiek, który swoją twórczość oparł głównie na świetnych scenariuszach i doborze czołowych polskich aktorów.
Niestety, moim zdaniem, ten Pan nie za bardzo potrafi opowiadać historię za pomocą obrazu i dźwięku. Jego filmy są niechlujne, praktycznie pozbawione muzyki, oparte na dialogach. A przecież reżyseria nie polega na tym żeby postawić gdziekolwiek kamerę i sfotografować (bezmyślnie) aktorów? Może wypadałoby też popracować trochę światłem, ścieżką dźwiękowa?
Może Pan Koterski powinien tworzyć raczej w teatrze? A kino zostawić takim jak Kubrick czy Leone?
Nie widzę logiki i sensu w tym co piszesz. Odsyłasz Koterskiego do teatru - w teatrze równie ważne jak w filmie są światła i dźwięk. Moim zdaniem świetnie wykorzystuje potencjał jaki drzemie w możliwościach kina - nie mam nic do zarzucenia ścieżce dźwiękowej w np."Dniu świra". W filmie "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" okropnie drażniące nagłośnienie ( nie wiem czy dobrze to określam). Ktoś nawalił z dźwiękiem, ciężko się oglądało - dźwiękowiec położył pracę ( ale to chyba charakterystyka polskich filmów). Nie rozumiem w czym przejawia się niechlujność - w mojej opinii Koterski dba o każdy detal i uważny widz dostrzeże liczne odwołania do wcześniejszych filmów reżysera.Oparcie na dialogach - a na czym mają się opierać jego filmy? Inteligent analizuje swoje dotychczasowe życie, co ma robić ? Uprawiać karate? Pozdrawiam !
Dla mnie filmy Koterskiego nie wiele mają wspólnego z kinem, podzielam zdanie p. Zaorskiego wyrażone w wywiadzie dla filmwebu - film to przede wszystkim obraz a pod tym względem twórczość Koterskiego jest strasznie siermiężna.
Na dialogach można oprzeć teatr telewizji, występ kabaretu, ale nie kino.
"Teatralność" jest stale odczuwalna w filmach Koterskiego vide "Dom wariatów' - dla mnie nie jest to zarzut. Nie lubię Zaorskiego ale zachęciłeś mnie do przeczytania wywiadu, ciekawa jestem w jakim kontekście to powiedział. Nie przekonuje mnie taki sztuczny podział. Dla mnie kino to połączenie tych dwóch rzeczy - moje ukochane filmy opierają się w głównej mierze na dialogach np. "moja noc u maud" czy "kto się boi virginii woolf". Piękny obraz bez słów mało dla mnie znaczy - aby podać przykład np. "Koń turyński".
Ok, poszukam. Jasne, że znam :) Możemy tak przerzucać się tytułami ale myślę, że Koterski a Kubrick ( czy inni reżyserzy wymienieni przeze mnie ) to osobne galaktyki. Nasz reżyser jest tak "polski" , swojski, nasz codzienny przez te rodzinne i społeczne portrety, że trudno znaleźć adekwatne porównanie. W jednym chyba jesteśmy zgodni - facet ma szczęście do scenariuszy i tego swojego Adasia.
I odpowiadając na pytanie - tak, pasuje do kina. Bez Koterskiego nasze kino byłoby uboższe.
Nie trzeba szukać:;)
http://www.filmweb.pl/video/gust_filmowy/Janusz+Zaorski-27729
Scenariusze super, ale jeśli chodzi o podejście do języka kina to wyżej cenię np. Machulskiego.
Dokładnie, siermiężna. Ciężko mi się je ogląda, ten koleś to w żadnym wypadku nie artysta, co najwyżej rzemieślnik.